Do niedawna zjawisko kaca książkowego właściwie było mi obce. Czytałam po kilka, czasem nawet kilkanaście książek miesięcznie bez najmniejszego problemu. A potem poszłam na studia.
Kierunek, który wybrałam zakłada mnóstwo czytania już od samego października. Okazało się, że po powrocie do domu zupełnie nie miałam ochoty sięgać po kolejną książkę, zdecydowanie częściej stawiałam na seriale... Tak minęły dwa miesiące, aż nagle zrozumiałam, że to chyba właśnie jest ten osławiony
książkowy kac.
Kiedy to piszę, przeczytałam już dwie książki w tym nowym, niedawno rozpoczętym miesiącu. Zapewne przyszliście tu, by poznać odpowiedź na trapiące Was pytanie: jak pokonać kaca książkowego? Prawdopodobnie nie istnieje na nie jedna uniwersalna odpowiedź, ale mogę Wam powiedzieć, co pomogło mi. Gotowi?
Luz. Najzwyklejszy luz i zero presji.
Pomyślałam sobie: ok, co najgorszego może się stać, jeśli przez miesiąc czy dwa nie przeczytam niczego? Hm, zawalę wyzwanie książkowe na ten rok - i co z tego? Kto mnie będzie z tego rozliczał? Przed kim będę musiała się tłumaczyć? Po chwili zrozumiałam, że jedynym katem, który stoi nade mną z batem w dłoni…jestem ja sama. A zatem przestałam czytać, wkręciłam się w wiele nowych seriali, słuchałam muzyki, robiłam zdjęcia, oglądałam filmy i śledziłam ulubione kanały na YouTube, aż pewnego dnia najzwyczajniej w świecie zatęskniłam za książkami.
Podsumowując, uważam, że kac książkowy to żadna katastrofa, a zwyczajne zmęczenie materiałem. Nie macie ochoty na czytanie? Całe szczęście, że nasza kultura jest na tyle bogata, iż możecie z nią obcować na tysiące przeróżnych sposobów! Znajdźcie ten, który najbardziej Wam odpowiada i nie stresujcie się. Bądźcie dla siebie wyrozumiałymi przyjaciółmi, a prędzej czy później problem rozwiąże się sam.
A jakie są Wasze sposoby na kaca książkowego?